mniej tresci nie dalo sie zawrzec w jednym poscie?

to ja moze sprobuje dla odmiany inaczej: Paracletus jest zbyt melodyjna, ckliwa, zbyt lzawa. Nie chodzi o to, ze mam cos przeciwko melodiom - na moim ulubionym Chaining the Katechon jest ich niewiele mniej. tutaj po prostu przedobrzyli, momentami az mdlo sie robi. do tego nie ma to zadnego elementu zaskoczenia (no, poza tym nazbyt melancholijnym charakterem calosci - ale to co innego), wszystko jest zbyt poukladane, a jednoczesnie przesadnie napompowane. stad na dzien dzisiejszy podtrzymuje to marne 8,5/10. na tle reszty to nadal swietna muzyka, ale DSO stac bylo na wiecej.
tak czy inaczej, z FAS ma ona niewiele wspolnego - dlatego wlasnie nie rozumiem co ma piernik do wiatraka

edit:
o, to tez. Paracletus jest pierwsza plyta DSO, ktora praktycznie wszystkie karty odkrywa przy pierwszym rozdaniu. Przesluchalem ja wiele razy, ale jakos caly czas slysze zgrubsza to samo...gdzie tam jej pod tym wzgledem do FAS, CTK czy nawet , wydawac by sie moglo, znacznie prostszego Mass Grave Aesthetics.Nerwowy pisze:materiał ten szybko przestaje zyskiwać z czasem i zwyczajnie powszednieje co w przypadku Fas... absolutnie nie miało miejsca. Tamten krążek można było przesłuchać kilkadziesiąt razy i teoretycznie znać go na pamięć a za każdym razem odkrywa się w nim coś nowego.