Miałem na myśli ceny wszystkich nośników, nie tylko winyli. Może w przypadku CD nie ma aż tak dużej różnicy, ale i tak ostatnia płyta Lao Che kosztuje chyba nieco więcej niż "Blasphemer's Maledictions". Poza tym większa wytwórnia to także większa ilość pracowników, których trzeba utrzymać. Przy undergroundowym modelu "ja plus z doskoku żona/kolega" łatwiej chyba wyjść na swoje przy niższej cenie.Scaarph pisze:Owszem, ale te same koszta ponosi wytwórnia wypuszczając album tylko na cd. Pomijając jakieś absolutnie nic w skali całości nie znaczące drobiazgi typu mastering na winyl, czy reklama (kto dziś oddzielnie winyle reklamuje?), jedyne rzeczy tak windujące cenę mainstreamowych winyli jakie przychodzą mi do głowy to większe niż w, powiedzmy metalu, tantiemy dla artystów (ale tutaj również powinniśmy zaobserwować analogiczną różnicę w cenach cd), wyższe koszta dystrybucji, i żądza pieniądza wytwórni.
Może być też tak, że dzisiaj dużym koncernom nie chce jebać się w jakieś detaliczne (dla nich) nakłady winyli i stąd cena z kosmosu, by "zrekompensować" zawracanie dupy. :)
Ale istotne jest też to, że ktoś jest skłonny tyle za te płyty zapłacić. Bez sensu byłoby sprzedawać je taniej, skoro ludzie kupią je i za stówkę. W przypadku fanów metalu pokutuje przekonanie, że wytwórnia nie powinna na nich zarabiać, więc pewnie na zbyt dużą przebitkę nie można sobie pozwolić. ;)