Poprosiłbym, bo autentycznie nie wiem o czym mowa. :) Ja tam słyszę wokalistę, który doskonale odnajduje się zarówno w wolnych, ciężkich, klimatycznych momentach, jak i w szybkich, przebojowych, rozpędzonych do granic możliwości kawałkach. Wokalistę obdarzonego bardzo dobrą artykulacją, dużą charyzmą, techniką, szeroką skalą i niezwykle oryginalną barwą. Wokalistę wyjątkowego. Wszechstronniejszego (w ramach metalowego stylu) i bardziej przekonującego niż James Hetfield.Kraft pisze:Mam Ci linkować do konkretnych momentów? :) Są na wszystkich płytach do Horrorscope włącznie.
Cash miał jeden z najwspanialszych głosów jaki słyszałem. Nie wiem co Hetfieldowi do tego?BTW: Johnny'ego Casha też nie trawisz?
Chęci dobre, ale z realizacją już było gorzej. :)http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/5d2 ... 87af1.html Fragment wypowiedzi z "Sami o sobie". Może Ci trochę wyjaśni ich punkt widzenia i powody olania tzw. sceny. Jak na moje oko strzał w dychę.
Poważnie do rzeczy podchodząc trzeba stwierdzić, że to jest już od lat przedsiębiorstwo, a nie zespół z krwi i kości. Kaowiec Hetfield, księgowy/piarowiec Ulrich i grupa pomagierów. To widać i słychać. Teraz przede wszystkim uderzają do "targetów", prowadzą "inwestycje", lokują "kapitał" i starają się jak najcelniej trafić z "produktem". Od jakiegoś czasu jedyne co dobrego robią to oddawanie sprawiedliwości grupom/muzykom, z którymi los (a czasem oni sami) nie obszedł się najlepiej.Niezbyt mnie sprawy menedżmentu interesują, bo w każdym zespole wygląda to podobnie, tylko skala inna, ale wyczytałem że akurat Burnstein pracuje z Metą już od 84'. Wiedziałem, wiedziałem... Master to jednak sprawka tego skurwysyna! :(
Takie zestawienie utworów ma pokazać jak daleko obecnie zespołowi Metallica do grupy grającej Thrash Metal na wysokim poziomie. Odpada więc zarzut o zestawienie "skrajnie odmiennych okresów twórczych". Zdecydowałem się też dzięki zbieżności tytułów i podobnemu czasowi trwania obu kawałków. Zresztą mógłbym spokojnie dać tu coś z "Ironbound", a kłopot z Metalliką polega na tym, że w poszukiwaniu dobrych przykładów na energetyczny metalowy kawałek na wysokim poziomie ich autorstwa musiałbym się cofnąć o mniej więcej (raczej więcej) dwadzieścia lat.Daj spokój. Nie dość, że porównujesz dwa skrajnie odmienne okresy twórcze, to jeszcze każesz mi się podniecać jakimś przeciętnym patatajem.
Co do określenia kawałka w stylu "End of the line" przeciętnym patatajem, to znów mogę napisać: nie dogadamy się. Na pewno dobrze, go przesłuchałeś? Gdzie tam jakaś patatajowość? OVERKILL jest zajebisty głównie dlatego, że nagrywali cholernie przebojowe kawałki nie popadając praktycznie nigdy w jakiś banał. Przy tym wszystko cechowała różnorodność na pewno nie mniejsza niż u ekipy Ulricha. "Deny the cross", "In union we stand", "Shred", "Hello from the gutter", "Elimination", "I hate", "Who tends the fire", "The years of decay", "Coma", "Nice day... for a funeral", "Bastard nation", "Gasoline dream", "Burn you down / to ashes", "Necroshine", "Black line", "What I'm missin'" - przykłady można mnożyć.
Patataje to już prędzej słyszę u Metalliki. Weźmy "No remorse" - tatatata tatatata tatatata tatata tatatata tatatata tatatata patataj. Słyszysz to? ;)