Riven pisze:
Oczywiscie. Ale przyznasz chyba, ze na poczatku koncertu mosh byl zalamujaco slaby.
Tego nie wiem bo byłem po drugiej stronie barierek i wycierałem ślinę Snaka z obiektywu :)
Riven pisze:
Wyglada to tak, jakby ludzie nie kumali tej muzyki..
Myślę, że niekoniecznie tak musi być. Przypuszczam, że wśród tych najbardziej szalejących też nie brakuje tych, którzy nie kumają tej muzyki.
Riven pisze:
W kazdym razie rok temu na Voivod bylo duzo lepiej pod tym wzgledem.
Najlepiej było w 2008 roku w Krakowie - może dlatego, że na podłodze leżała wykładzina, w którą zaplątywały się nogi i łatwo było stracić równowagę. Tamten koncert - mimo, że brzmieniowo nie był najlepszy - był dla mnie chyba najbardziej magiczny. Może dlatego, że po raz pierwszy widziałem ich na scenie.
Riven pisze:
Zreszta ja tego nie kumam, dla mnie to nie byla kwestia decyzji "napierdalac? eee...nie wiem..moze tak..", po prostu jak uslyszalem riffy to mi korba odjebala dokumentnie i stracilem kontrole;) dziwie sie ze tak malo osob mialo podobnie..;___;
Często mam tak samo - nieraz nawet zakładam, że nie będę specjalnie szalał, a to po prostu zaczyna się samo dziać. Tyle, że ludzie mają różne temperamenty i usposobienia. Ja np. lubię wysiłek, pot, zmęczenie. Uwielbiam chwilę gdy zakładam rękawice na sparing. Ten dreszczyk emocji, adrenalina... a mam też kumpli, którzy nie znoszą ruchu, sportu, rywalizacji, zmęczenia, bólu, zakwasów. Nie lubią się ruszać, nie lubią tańczyć, biegać, zmuszać swojego ciała do wysiłku.
Znam też ludzi, którzy panicznie boją się, że coś sobie zrobią - nigdy nie ryzykuję, zawsze uchylali się przed lecącą piłką, chowali głowy między nogi jak ktoś głośniej krzyknął i nigdy nie zaryzykowali bójki, ani nawet skoku na głowę do wody. Ten strach (lub rozsądek) jest na tyle silny, że nawet gdy ich na koncertach roznosi to nie mogą się przezwyciężyć, żeby ruszyć w tłum i porwać się szaleństwu.
Gdyby słuchali Voivod czy czegokolwiek i chodziliby na koncerty, to nie wyobrażam sobie by rzucali się w pogo pod sceną, albo rozpuszczali włosy i zaczynali machać banią. Na pewno nie, nawet jakby rozumieli Voivod i rozumieli tę muzykę bardziej niż sami muzycy.
Znam też takich, którzy w młyn wskakują dopiero wtedy jak są już po kilku browarach. Na trzeźwo nigdy nie potrafią się przełamać.
Wszystko jest kwestią temperamentu, osobowości. Myślę, że każdy powinien na koncercie bawić się tak jak ma ochotę i nie zawracać sobie głowy tym co robią inni. Ale wiem o co Ci chodzi bo sam często czuję wkurwienie i bezsilność jak jestem na zajebistym koncercie i bawię się pod sceną z trzema osobami, a pozostali stoją jak znicze na grobach 1 listopada.