Rattenfänger - "Geisslerlieder" 2019 / 2CD DARK ESSENCE UKRAINE
Przyznam szczerze, że Roman Saenko, razem z resztą ekipy z Drudkh zaimponowali mi tym, że u szczytu eksplozji nowej fali old school doom/death metalu udało im się wyjść z czymś, co będzie brzmiało klasycznie, nawet antycznie, a przy tym miało jednak własny, wyjątkowy charakter. W tłumie rekultywatorów szkoły -ation death metalu, starej Finlandii i Szwecji styl Rattenfänger wyróżniała specyficzna, wypracowana już w Drudkh monotoniczność riffów i umiejętność podmalowywania ich przygnębiającymi melodiami. Podejście to musiało znaleźć swoją kontynuację na długo wyczekiwanej dwójce, a jej brzmienie nosi na sobie jeszcze większy ciężar obskurnego kurzu, zbutwiałego, trumiennego drewna i zawiesistego, morowego powietrza. W tym wszystkim, w ruchu posuwiście zgniatającym prą do przodu poszczególne elementy ponurej układanki muzyki Rattenfänger - potężnie i nisko dudniąca sekcja rytmiczna ze zmurszałymi bębnami, silne ciosy basowego obucha, wibrujące muliście ciężkie riffy i niebywale niski, złowrogi growl lidera grupy. Dodajcie sobie do tego napisane po raz kolejny w całości po łacinie teksty, fragmenty mszy w tym języku, intra rodem z filmów odtwarzających czasy “czarnej śmierci” i mamy klimat mrocznych wieków średnich na pełnej Jasnogórskiej. W kompozycjach Rattenfänger nie nastąpiła jakaś wielka progresja po tych siedmiu latach, ale wciąż jest czym się jarać.
...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...
Na nowej płycie znajdziecie numer "Krasnodar Kitchen", opowiada on o zakochanych ptaszkach – Dmitry i Natalii Baksheevy z Rosji. Para przyznała się do kilkunastu morderstw od 1999. Podczas przeszukania znaleziono zdjęcia przedstawiające świąteczną kolację, gdzie dekoracjami stołu były ludzkie części ciała.
Czy damy radę wpasować się w panujące dzisiaj trendy tego nie wiem. Mam nadzieję, że tak i płyta zdoła troszkę namieszać i odbije się to echem w środowisku. Mam też nadzieję, że będziemy w stanie pokazać, że scena ma się dobrze i zachęcić innych do tego że warto coś robić mimo tego, że się mieszka daleko od siebie.