Relacje z koncertów



Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sovereign w takich kapelach jak m.in. Nocturnal Breed, czy Execration na pewno pozwala oczekiwać kompozycji powyżej średniej ligowej, ale ten materiał dostarcza wszystkiego tego, czego zawsze oczekiwal...





Brodequin

Harbinger of Woe
Niczym notoryczny morderca, który w ekstatycznym transie opowiada śledczym o tym, co w momentach szaleństwa robił z dziesiątkami swoich ofiar, tak Brodequin postanowili opowiedzieć nam po 20 latach o swoich nieludzkich praktykach z pierwszych trzech płyt - utrzymywania ofiar na krawędzi agonii w przerażającej pokucie tortur zgniatania, wyrywania, wbijania i rozrywania, ale teraz nadając...





Deamoniac

Visions of the Nightside
Trzeci album włoskiej death metalowej ekipy złożonej z byłych muzyków nieco bardziej znanego wszystkim Horrid. Tutaj, zafascynowani starą Szwecją oddają się całkiem przyjemnemu, brutalnemu mieleniu w bardzo surowej oprawie brzmieniowej (chyba nawet bez masteringu) co powinno przypaść do gustu wielbicielom nie tylko Nihilist, Carnage, czy wiadomo-którego-Crematory, ale też Nominon, Ka...





Morbid Sacrifice

Ceremonial Blood Worship
Drugi album włoskich podziemniaków, których jaskiniowy black/death metal zauroczy każdego, kto pluje na krzyż i tańczy przy wczesnych piosenkach Archgoat, Hellhammer, Nunslaughter, Grave Desecrator, peruwiańskiego Mortem, Sathanas, czy choćby naszego Throneum. Nowy materiał, podobnie jak dotychczasowe tego zespołu, pozbawiony jest partii solowych i brzmi prawie jak koncertówka z głębo...





  • Napalm Death, Brujeria, Power Trip, Lock Up, Mentor / 04.05.2017, Kraków @ klub Kwadrat

    2017-06-29


    Pamiętam, że jakiś czas temu nasz piękny kraj nawiedziło istne trzęsienie ziemi. W ramach jednego koncertu zagrali Obituary, Napalm Death, Carcass i Viovod. Zestaw iście festiwalowy. Bardzo żałowałem, że nie dane mi było uczestniczyć w widowisku takiej rangi. Ponadto trudno mi było sobie wyobrazić, by równie spektakularny koncert mógł wydarzyć się raz jeszcze. Okazało się, że cuda jednak się zdarzają i tym razem postanowiłem nie zaprzepaścić swojej szansy. Otóż pewnego czwartkowego wieczoru do miasta Kraków dotarły cztery absolutnie kapitalne kapele. Napalm Death, Brujeria, Power Trip, Lock Up + w ramach tego jedynego polskiego koncertu nasz Mentor. Zaczęło się skandalicznie, bo brakiem jakiegokolwiek opóźnienia. Na wskutek tego spóźniłem się na występ Mentor, czego bardzo serdecznie żałuję. Słyszałem że nasi rodacy zagrali bardzo dobrze i to jedyne, co mogę napisać na ten temat. Do klubu dotarłem tuż przed początkiem koncertu Lock Up. Ledwo co zdążyłem rozejrzeć się po stoiskach z wszelkim dobrem przywiezionym przez kapele, a tu na scenie pojawił się Nicholas Barker, gitarzysta Anton Reisenegger, Shane Embury który zagrał tego dnia trzy koncerty i tym wyczynem zasłużył w moim mniemaniu na tytuł bohatera wieczoru, oraz mistrz ceremonii Kevin Sharp. Bardzo się cieszę, że to właśnie Sharp dostał robotę w Lock Up. Martwiłem się, że po rozpadzie Brutal Truth jeden z najbardziej rozpoznawalnych i charyzmatycznych wokalistów przepadnie bez wieści. Dobrzy koledzy na szczęście nie zawodzą i kierownik Embury nie pozwolił, by Sharp odszedł na emeryturę. Zresztą w Lock Up aż roi się od wiekowych muzyków. Pomimo rozlicznych ran odniesionych w boju, ci zasłużeni panowie potrafią wykrzesać z siebie sporo młodzieńczej energii. Nie będę się rozpisywał co i w jakiej kolejności zagrali. Zagrali grindcora w oprawie dobrego brzmienia, wściekle bulgoczącego basu Embury'ego, no i zaskakująco żywotnego Sharp'a. Wokalista odziany w koszulkę z podobizną Johna Casha i stylowy kapelusz szaleńczo miotał się po scenie, zaś jego krzykom i wrzaskom towarzyszyła równie ekspresyjna mimika. Jako następny na scenie zameldował się Power Trip. Amerykański kwintet parający się thrash/crossover to w moim odczuciu największa niespodzianka wieczoru. Wiedziałem czego oczekiwać od weteranów zrzeszonych pod wodzą Embury'ego. Jeśli chodzi o Power Trip, to znałem jedynie debiutancki album i zachodziłem w głowę czy ci młodzieńcy dotrzymają kroku starszym, utytułowanym kolegom. Dotrzymali. Zagrali na luzie, bez najmniejszych kompleksów, udowadniając że ich energiczne riffowanie doskonale sprawdza się na scenicznych deskach. Zwłaszcza podane w tak żywiołowy, entuzjastyczny sposób. Chciałoby się rzec, że gdy nastał czas Brujeria żarty się skończyły. Jak na mój gust to właśnie wówczas się zaczęły, gdyż odbieram twórczość Brujeria jako pewną formę kabaretu. Owszem, jest także i muzyka, lecz ta jakoś nigdy nie potrafiła mnie porwać. Zawsze miałem wrażenie, że jest tylko dodatkiem do specyficznego image oraz bezkompromisowych grafik zdobiących płyty. Koncert tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że muzyka była tu na drugim planie, zaś na pierwszym rządziły chusty skrywające twarze oraz wystudiowane dialogi obu wokalistów. Zdecydowane odmienne wrażenie odniosłem podczas występu gwiazdy wieczoru. Napalm Death, czyli po raz kolejny niezmordowany Shane Embury i przede wszystkim niebywale charyzmatyczny Barney. Wokalista zdaje się być prawdziwym gentelmanem. Po wyjściu na scenę ukłonił się gorąco wiwatującej na jego cześć publiczności i ... zaczęło się. Dobre, mocne brzmienie, bezbłędni instrumentaliści no i miotający się spazmatycznie po scenie Barney. Wokalista odgrywający iście szaleńczy spektakl wylewa z siebie dosłownie litry potu. W międzyczasie, czyli w przerwach pomiędzy poszczególnymi utworami, mogliśmy usłyszeć wywody Barneya, głównie na tematy społeczne. Zgromadzonych pod sceną fanów bardzo ucieszył fakt, że do repertuaru weszło sporo starych, klasycznych już kompozycji. Także z czasów, gdy nikogo z obecnego składu nie było jeszcze w zespole. Widzowie szczególnie mocno domagali się "Suffer the Children", na co Barney kilkukrotnie odpowiadał "it's coming". No i w końcu nadeszło wprawiając publiczność w zbiorową euforię. W takim też stanie opuściłem krakowski "Kwadrat", by w przemiłym towarzystwie przemierzyć powrotną drogę.

    tekst: Robert JurkiewiczDodał: Olo

Najnowsza recenzja

Sovereign

Altered Realities
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...





Najnowszy wywiad

Epitome

...co do saksofonu to był to przypadek całkowity. Bo idąc coś zjeść do miasta napotkaliśmy kolesia który na ulicy grał na saksofonie. Zagadałem do niego żeby nagrał nam jakieś partie i zgodził się. Oczywiście nie miał pojęcia na co się porwał, do tego komunikacja nie była najlepsza, bo okazał się być obywatelem Ukrainy i język polski nie był dobry albo w ogóle go nie było...