Wydane przezRok wydania 2004Kraj PolskaNapisał a.pKomentarze (0)
Sphere to wesoła kompania, która dość często koncertuje z Pyorrhoea ;-) Zespół istnieje już coś koło trzech lat i wreszcie uraczył nas swoim pierwszym oficjanym materiałem. Demo nagrano w krakowskim Diamond Recording Studio i efekt brzmieniowy jest conajmniej słuszny. To, co gra Sphere najprościej można określić mianem death metalu środka. Z co najmniej kilku powodów. Czerpią zarówno z amerykańskiej szkoły death metalu jak i tej szwedzkiej. Z tej pierwszej przede wszystkim brutalność i walcowatość swojej muzyki, zaś z drugiej trochę melodykę, ale przede wszystkim klimat utworów. Momentami Sphere zbliżają się do dokonań Grave czy starego Vomitory i w tych partiach wydaje mi się, wypadają najciekawiej. Pomiędzy szybkimi partiami potrafią wstawić dobry i chwytliwy patent, ładnie go rozwinąć i wprowadzić w kolejną niczego sobie łomotaninę. Wspomniałem wcześniej o brzmieniu, jest nienaganne, partie instrumentów są doskonale słyszalne, całość dobrze ze sobą współgra... jednak... przydałoby się następnym razem trochę własnej tożsamości pod tym względem. Nie wymagam od debiutantów od razu oryginalności, po prostu uczulam... Sphere zdążyli już pograć tu i ówdzie dobre koncerty, mają już oddaną grupkę fanów... cóż im więcej pozostaje? Jeszcze więcej uporu w dążeniu do celu, a że są ambitni i mają dobrze poukładane w główkach, jestem pewien, że za jakiś czas będzie o nich głośniej...
Co za debiut! Jestem absolutnie zauroczony tym co zaserwowała ta norweska ekipa i absolutnie nie dziwię się, że Dark Descent nie zwlekała z kontraktem. Dotychczasowe doświadczenie muzyków Sover...
Niczym notoryczny morderca, który w ekstatycznym transie opowiada śledczym o tym, co w momentach szaleństwa robił z dziesiątkami swoich ofiar, tak Brodequin postanowili opowiedzieć nam po 20 lat...